Daily Archives: 2021-10-08

Basia do Tośka w kwestii formalnej…

Basia do Tośka w kwestii formalnej…

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Antku!
Miałeś świetny pomysł, że opisałeś nasze początki . Słowo mówione odleci w niebyt, a co napisane to napisane. Każdy z nas ma swoje wspomnienia, które częściowo są wspólne dla wielu, a częściowo własne. Ja mogę obiema rękami podpisać się pod Twoją relacją z wyjątkiem pierwszego zdania. Pomysł założenia klubu faktycznie musiał pojawić się w kwietniu lub w maju 1965, ale nie mogło to być na II Primaaprilisowym , który odbył się 2-3.04.1966r. Zdjęcie, które zapewne Cię zmyliło zostało zrobione na dworcu w Bystrzycy Kłodzkiej i figuruje tam nasza czwórka jako założyciele już działającego oficjalnie Klubu. Myślę , że idea dojrzewała stopniowo poprzez Rajd po Jurze Krakowsko- Częstochowskiej (1-3.05.65), I Rajd UŁ (spacer na Stoki 16.05.65 ,na którym pojawiło się wielu przyszłych klubowiczów) i konkurujący z Juwenaliami Rajd Promienistych. A kiedy przystawiono ostatnią pieczątkę zezwalającą na oficjalną działalność Klubu, to nawet nie wiem. Ja dowiedziałam się chyba 4 12.1965r, że MAMY KLUB. Ty byłeś w ogniu walki biurokratycznej to wiesz najlepiej.
Pozdrawiam Cię serdecznie. Do zobaczenia w Sulejowie
I jeszcze jeden tekst Basi Pruskiej Kozińskiej z 2017 roku:
Wspomnienie Basi Pruskiej. Łódź 27 kwiecień 2017 r.
Witajcie, stare i młode dinozaury!
Oto ja, prastary dinozaur, wynurzam się z otchłani wieków. Nie odzywałam się do tej pory, bo jak się domyślacie, internet ma przede mną wiele tajemnic. Opierałam się dotąd takim wynalazkom jak nk i fb. W końcu się poddałam i przy pomocy boskiej i ludzkiej założyłam konta (co prawda słabo aktywne). Dzięki temu właśnie odkryłam, że „Sina Dal” już od dekady przejawia ożywioną działalność w necie i nie tylko. Wiele emocji dostarczyła mi lektura wspomnień starszych i młodszych sinodalowców. To były czasy!
Z przykrością dowiedziałam się, że przy przeprowadzce zaginęła pierwsza kronika. Mam nadzieję, że ten kto ją zwinął miał przynajmniej wyrzuty sumienia. W tej sytuacji poczułam, że jako „świadek historii” MUSZĘ opowiedzieć o początkach „Sinej Dali” (czasem człowiek musi, inaczej się udusi), a nawet o prehistorii, czyli jak doszło do jej powstania.
A było to tak. Dawno, dawno temu, w październiku 1964 r. (byłam wtedy na III roku ekonomii) postanowiłam poznać rodzinne strony mojej Mamy biorąc udział w III Rajdzie po Roztoczu, organizowanym przez środowisko lubelskie. Namówiłam też koleżankę pochodzącą z Lubelszczyzny. Kiedy dowiedział się o tym Bogusław Tylus zwany Czarkiem (nasz kolega z roku), zapalił się do tego pomysłu, zwerbował kolegę z pokoju i jako doświadczony harcerz przejął inicjatywę organizacyjną: „O nic się dziewczyny nie martwcie. My wszystko do jedzenia kupimy. Spotykamy się pół godziny przed odjazdem pociągu. Rozkład jazdy mam w małym palcu, bo często jeżdżę na tej trasie” (on też pochodził z „flanki wschodniej”). W dniu wyjazdu przychodzimy z Wilką na dworzec, chłopaków jeszcze nie ma, więc idziemy do kasy kupić bilety. „Jak chcecie zdążyć, to biegiem, bo za minutę odjazd”- mówi kasjerka. „Jak to?!!!” „A bo tydzień temu była zmiana rozkładu”. Szok. Co robić? Zdążyłyśmy wskoczyć w ostatniej chwili. Los był dla nas łaskawy i nie umarłyśmy z głodu. Nawet w jakiejś wsi wśród lasów udało nam się kupić suchy chleb i przeterminowane gołąbki. Kierownikiem trasy okazał się brat mojej koleżanki z podstawówki. Lubliniacy byli szczęśliwi, że przyjechał do nich ktoś z innego miasta i jako gości „zagranicznych” prawie nosili nas na rękach. Jednym słowem było super. A nasi panowie przybyli na dworzec 5 min. po odjeździe pociągu. Czarek nie mógł przeżyć tej plamy na honorze. Oczywiście na następny rajd po Roztoczu pojechała już silna drużyna pod wodzą Czarka, kładąc podwaliny pod Trójprzymierze na linii Łódź- Lublin.
Początków związków z Toruniem nie znam. Natomiast pamiętam, że nasi delegaci wrócili z Torunia bardzo skacowani i długo wspominali całonocne obrady w lokalu „Pod fartuszkiem”. Obrady były owocne, o czym świadczyły kolejne Rajdy Trójprzymierza.
Wróćmy jednak do prapoczątków. W maju 1965 r. Czarek zorganizował drużynę na Rajd PŁ po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Była to bezimienna drużyna nr 71. W jej składzie było m.in. dwoje przyszłych klubowców tj. Czarek i ja. Podobno według założeń organizatorów każda drużyna miała przy ognisku wykonać piosenkę, której tytuł znajdzie przypięty do płotu przy swoim noclegu. (Na marginesie, nie wyobrażam sobie teraz młodzieży nocującej w stodołach. Pomijam fakt, że słoma jest prasowana w bele, ale połowa ludzi ma uczulenie na siano i kurz). My na swoim płocie zastaliśmy różowy kartonik z numerem drużyny i tytułem ówczesnego przeboju duetu Cembrzyńska- Łazuka „W siną dal”. Na szczęście do popisów wokalnych nie doszło (to był nasz słaby punkt – brak talentów muzycznych), ale nazwa drużynie została i przeszła na założony w grudniu klub. Tak więc w pewnym sensie „ochrzciła” nas Polibuda. Ale nie mówcie tego nikomu. Kartonik z płotu zabrałam i jest moją relikwią w archiwum domowym.
Dwa tygodnie po Jurze odbył się I Rajd UŁ. „Rajd” to była nazwa zdecydowanie na wyrost, raczej niedzielny spacer Widzew-Stoki. Ale od czegoś trzeba było zacząć.
Jesienią 1965 r. wzięliśmy udział w kilku imprezach PTTK Łódź i VI Złazie Kampinoskim, w czasie których ukształtowała się grupa wodzowska tj. Bogusław Tylus (Czarek), Antoni Rutka (Tosiek) i Czesław Bączkowski (Kamil), oraz zaczęły dołączać osoby aktywne turystycznie w swoich środowiskach wydziałowych. Ostatnią imprezą poprzedzającą oficjalne powstanie klubu był I Rajd Andrzejkowy Tomaszów-Spała z zaplanowanym kuligiem z pochodniami. W dniu rajdu spadł deszcz, śnieg szlag trafił, ale przejazd z pochodniami się odbył, tyle że na gumowych kołach.
Oficjalnie SKT „W Siną Dal” powstał 02.12.1965 r. Grupa pionierska to: 1. Barbara Pruska (koledzy w swej uprzejmości i w uznaniu mojej roli inicjatywnej vide Rajd po Roztoczu przyznali mi nr 1), 2. Bogusław Tylus (Prezes), 3. Antoni Rutka (V-ce), 4. Czesław Bączkowski (V-ce), 5. Marian Barszcz, 6. Zygmunt Kamiński, 7. Kazimierz Krajewski. W pierwszym roku naszej działalności struktury organizacyjne dopiero się kształtowały. Funkcje v-ce prezesów były raczej zwyczajowe. Ostatecznie osobą nr 2 w klubie został Tosiek.
W ciągu 1966 r., który obfitował w liczne imprezy własne i cudze, dołączyło do klubu wiele osób. Chyba po wakacjach klub został potężnie zasilony niezwykle aktywną grupą matematyków ze Zbyszkiem Bindermanem i Januszem Kellerem na czele. Według mojej wiedzy w poł. 1967 r. klub liczył 31członków, oraz kilka kolejnych osób aspirowało do członkostwa.
Z ciekawostek: pierwsze klubowe małżeństwo to Kamil Bączkowski i Ania Duniewicz.
W poł. 1967 r. dla części z nas skończyły się piękne czasy studenckie i rozjechaliśmy się po Polsce. Ja miałam szczęście trafić na parę lat do Gdańska, gdzie zaliczyłam jeszcze kilka rajdów na Kaszubach. Też się działo.
Na szczęście „Sina Dal” bez nas nie zginęła. A jak działała dzięki wspaniałym naszym następcom dowiedziałam się 2 tygodnie temu.

Tosiek naszym kandydatem do Literackiej Nagrody Nobla z okazji 56 Rocznicy SKT

Tosiek naszym kandydatem do Literackiej Nagrody Nobla z okazji 56 Rocznicy SKT

Witajcie

Tosiek ( Antoni Rutka) dedykuje Wam ten tekst z prośbą o przeczytanie i z nadzieją, że zainspiruje innych klubowiczów do wspomnień.

                                                       wydawca – Marek Giziński

 

         

Fenomen Studenckiego Klubu Turystycznego Uniwersytetu Łódzkiego „W Siną Dal” –dlaczego tak dobrze wystartowaliśmy i co z tego wyszło -rocznicowe spojrzenie Antoniego Rutki – socjologa i współzałożyciela ???.

                  Moim zdaniem zdecydowały o tym 3 czynniki : uwarunkowania środowiskowe, masowość-powszechność i profesjonalizacja .

Wtedy – w 1965 roku ośrodek akademicki w przemysłowo-robotniczej Łodzi osiągał dopiero dwudziestolecie swego istnienia i pozbawiony wcześniejszych tradycji akademickich rozwijał się trochę w cieniu pobliskiej Warszawy i wiekowego Krakowa. Najsilniej przenikały tu „nowinki” z obszaru kultury a glebą były 4 uczelnie artystyczne z unikalną Filmówką i Trubadurami w Klubie „Pod 77” – co nieco nadganiało dystans Łodzi wobec starszych ośrodków akademickich. Pomimo niewątpliwej atrakcyjności i wysokiego poziomu oferta kulturalna Łodzi miała jednak charakter dość elitarny, rozgrywała się w małych salach, a istotne znaczenie miało też rozproszenie terytorialne poszczególnych wydziałów Uniwersytetu Łódzkiego – Politechnika Łódzka mając już swój zintegrowany w jednym miejscu campus miała tu lepsze warunki .

Tradycje i zwyczaje turystyczne były nieliczne ,mniej znane i uprawiane głównie pod skrzydłami PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze) .Od kilku zaledwie lat zaczęły tworzyć się warunki do lepszej integracji wewnętrznej środowiska uniwersyteckiego – powstało spore osiedle (najpierw 3 a zaraz 5) akademików przy ul. Bystrzyckiej ( wkrótce przemianowanej na Lumumby) ,wybudowano blisko dworca Łódź -Fabryczna siedzibę Wydz. Ekonomiczno-Socjologicznego w której studiowało 2 500 osób czyli połowa całej społeczności studenckiej UŁ . Studenckie życie pomiędzy akademikiem , stołówką ,wykładami i ćwiczeniami ,było jednak dość szare i monotonne , niewielkimi atrakcjami były sobotnie i niedzielne „fajfy” z żywą muzyką w salach klubowych w akademikach .Sporadyczne wizyty niektórych studentów UŁ na rajdach turystycznych organizowanych głównie w polskich górach przez warszawskie i krakowskie ośrodki pozwalały dostrzec wielki potencjał jaki tkwił w dużych-wielusetosobowych imprezach turystycznych – spotkaniach na trasach i przy ogniskach a potem w imprezach zakończeniowych i serdecznych pożegnaniach. Wzory organizacyjne i programowe były, a postrzegaliśmy je z zazdrością i żalem, że u nas w Łodzi tego jeszcze nie ma i brakuje.

Chęć jak najszybszego „dorównania do starszyzny” warszawsko-krakowskiej była niewątpliwie jednym z głównych czynników sprawczych utworzenia własnego klubu turystycznego na UŁ ,drugą dźwignią był wzrastający popyt na duże- masowe spotkania studenckie a takie mogły zapewnić właśnie regularnie organizowane imprezy turystyczne – rajdy, złazy, spacery, wieczory klubowe. Jako inicjatorzy utworzenia SKT UŁ mieliśmy zatem ułatwione zadanie -bo tak wiał „wiatr historii” i wszystko nam sprzyjało –próżnia organizacyjna , „ojcowskie przyzwolenie i zachęta ze strony ” władz Uniwersytetu oraz warunki lokalowe i materialne zapewnione Klubowi przez Radę Uczelnianą ZSP. W siedzibie RU ZSP mieliśmy pokój biurowy dzielony z innymi, zdecydowanie mniej liczebnymi osobowo komisjami (nauki, kultury, ekonomiczną) ,korzystaliśmy wraz ze STUŁ (Studencki Teatr UŁ) i Klubem” Kontynenty” ze wspólnej, niewielkiej sali widowiskowo-imprezowej w której rychło umieściliśmy też magazynek sprzętu turystycznego (plecaki ,śpiwory ,materace, kohery) . O te pomieszczenia była rywalizacja pomiędzy w/w strukturami, ale i jak trzeba -była też wzajemna współpraca- np. zapewnialiśmy frekwencję na spotkaniach teatralnych ,a oni (zwłaszcza kierownik Wójtowicz) korzystali z naszego sprzętu turystycznego do spania.

Roboty w Klubie na co dzień było co niemiara- potrzeba było wielu osób do planowania imprez i realizowania podczas nich rozlicznych zadań organizacyjnych. Atrakcyjność oferty programowej SKT UŁ przyciągała coraz liczniejsze rzesze studentów UŁ ,zaczęli nas odwiedzać studenci także innych łódzkich uczelni ,zaglądali także łódzcy najstarsi licealiści .Już po 1 roku od powstania Klubu staliśmy się najliczniejszą grupą studentów UŁ bardzo aktywnych w organizowaniu różnych imprez – majowe Juvenalia były najlepszą okazją do pokazu na miejscu w Łodzi naszej liczebności i siły organizacyjnej. Największe organizowane przez nas rajdy miały po kilkuset – nawet do tysiąca uczestników/ek . Nasza obecność na imprezach turystycznych w kraju była coraz bardziej widoczna i głośna – nie omijaliśmy żadnego poważnego rajdu od Tatr i Sudetów po Mazury. Mieliśmy swoje własne logo, charakterystyczne ubiory i jednolity sprzęt , własny repertuar piosenek turystycznych ,coraz mocniej zaznaczaliśmy naszą obecność między najtęższymi wygami na wieczornych ogniskach i imprezach kończących rajdy. nawiązywaliśmy coraz liczniejsze kontakty zewnętrzne i uzgodnienia programowo-organizacyjne z reprezentantami innych środowisk akademickich .Niewątpliwie owa masowość i powszechność Klubowiczów , ale też i elitarność liderów – były z pewnością najbardziej wyróżniającymi się cechami w pierwszych latach burzliwego rozwoju SKT UŁ .

Kolejnym czynnikiem rozwojowym była profesjonalizacja – dość szybko najpierw „wierchuszka” klubowa, a następnie „zwykli” członkowie i członkinie rozpoczęli na różnych stacjonarnych i „zaocznych” kursach zdobywać kwalifikacje turystyczne i uprawnienia zawodowe. zaczęliśmy najbardziej licznie od stopnia „Organizator/przodownik turystyczny”, potem kursy Strażnika ochrony przyrody, pilota wycieczek autokarowych Orbisu, kadry zawodowej wczasów/obozów Almaturu wreszcie przewodnika turystycznego (Góry Świętokrzyskie) – uprawnienia były praktyczne i pożyteczne bo pozwalały niektórym z nas latem „dorabiać” w kadrze studenckich wczasów/obozów a w trakcie roku na wycieczkach autokarowych Orbisu po całej Polsce ,z legitymacją SOP mogliśmy przejść zamknięty dla normalnych turystów cały Wąwóz Kraków w Tatrach Zachodnich. Niektórzy nas dzięki nabytym kwalifikacjom na trwale wylądowali zawodowo w turystyce (zaczął Czarek Tylus od kierowniczej funkcji w Almaturze) ,innym przydały się w życiu różne postklubowe praktyczne umiejętności -zwłaszcza zaradność tak potrzebna w tamtych czasach i w trudnym otoczeniu .

Podpatrzone gdzie indziej i twórczo wcielone w życie wzorce studenckiej aktywności turystycznej zakiełkowały w roku 1965 w Łodzi bardzo pięknie a Następcy założycieli świetnie podjęli sztafetę i rozwinęli działania SKT UŁ w Siną Dal jeszcze bardziej – ekspansja na zagranicę i na oceany jest tego ładnym potwierdzeniem .Każdego/dą kto zetknął/ się z Siną Dalą cieszy to, że do dobrych wspomnień wracamy przy okazji kolejnych jubileuszy i rocznicowych uroczystości , fajnie ,że mamy współczesną sieć kontaktową -stronę internetową i profil na facebook’u – szkoda ,że coraz częściej dostrzegamy tam tych ,którzy udali się na wieczną wędrówkę.

Dlatego dziś w 2021 r.-patrząc dumnie z perspektywy minionych 56 lat na dorobek SKT UŁ W Siną Dal – doceńmy to, że pozostawiliśmy po sobie trwałe ślady ,więc mamy co świętować wspólnie w kręgu najstarszych , starszych i młodszych Sinodalowców ,a o „korzeniach” warto pamiętać i do nich wracać we wspomnieniach naszej pięknej, aktywnej młodości i naszego wspaniałego Klubu.

Antoni Rutka 07.10.2021 r.